Może uciekłam z Krakowa przed smogiem, kto wie? A może wysłano mnie do Zawichostu, kto wie? Nieważne J. Ważne natomiast, że tu jestem i cieszę się tym, że tu jestem.
W tygodniowym pobycie mam tu posługę. Ale wciąż odkrywam i zadziwiam się, jak Bóg mi służy! Wpadł mi w oko niedawno cytat Christophera Westa:
"Jeśli zostaliśmy stworzeni, aby "służyć Bogu", służymy Mu przede wszystkim przez to (chociaż trudno w to uwierzyć), że pozwalamy Mu służyć nam".
No tak… A chciałam tylko podzielić się myślą, jaka zagościła we mnie w kaplicy Domu Modlitwy.
Róża i cierń
Jestem na modlitwie południowej. Patrzę na ołtarz. Pod
ołtarzem róże i cierń. Skojarzenia same się nasuwają: uczta i ofiara. Dar z
ołtarza przyjmuję z radością i powinnam z wdzięcznością pamiętać, że ceną daru
jest dobrowolna śmierć Jezusa.
Nowicjuszka
przyozdobiła kaplicę różą i cierniem. Mnie zaś tym przypomniała, że mogę czerpać
radość i pokój z uczty Baranka (jak
czerpię zapach i piękno z róży), ale też mogę przynieść trudy codzienności w darze ofiarnym (są przyjęte i przemienione też
wówczas, gdy kłują mnie lub innych).
Na koniec jeszcze
słowo z Listu apostolskiego Ojca Świętego Jana Pawła II na Rok Eucharystii
Mane
nobiscum Domine:
„…Nie ulega wątpliwości, że najbardziej oczywistym wymiarem Eucharystii jest uczta. Eucharystia narodziła się w wieczór Wielkiego Czwartku w kontekście wieczerzy paschalnej. Dlatego w jej strukturę wpisany jest sens uczty: «'Bierzcie i jedzcie'... Następnie wziął kielich i... dał im mówiąc: 'Pijcie z niego wszyscy'...» (Mt 26, 26-27). Ten aspekt dobrze wyraża relację komunii, którą Bóg pragnie nawiązać z nami i którą my sami winniśmy rozwijać w naszych wzajemnych stosunkach.Nie można jednak zapominać, że uczta eucharystyczna ma też i przede wszystkim wymiar ofiarniczy. W niej Chrystus przedkłada nam na nowo ofiarę spełnioną raz na zawsze na Golgocie. Choć jest w niej obecny jako zmartwychwstały, nosi znaki swej męki...» (nr 14-15)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz